
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Okres, o którym opowiadała Renata był bardzo owocny w naszym życiu. Może nie z ludzkiego punktu widzenia, ale z Bożego na pewno. Moje cv mówi jedynie o doświadczeniu sprzedawcy albo konstruktora natomiast nic n.t. administrowania nieruchomościami, ale Pan zdecydował, że wypłynę na głębię i będę administrował czterokondygnacyjnym biurowcem. Od początku ta praca to pasmo wyzwań i błogosławieństw.
Jak wspomniała Renata prezes firmy po raz pierwszy w swojej ponad dwudziestoletniej karierze managerskiej zatrudnił kogoś nie widząc go wcześniej na oczy ani z nim nie rozmawiając. Już pierwszego dnia w ramach polecenia służbowego musiałem zwolnić swego poprzednika. Było to pierwsze zwolnienie w moim życiu. Do tej pory to raczej mnie zwalniano…
To miejsce jest m.in. odpowiedzią Pana na moje pragnienie pracy w miejscu, gdzie 100% załogi będzie ludźmi żywej wiary. Zrodziło się ono po obejrzeniu filmu Columbia – świadectwo dla świata. Film opowiada o spektakularnych wyznaniach wiary ludzi polityki i biznesu. O tym, że np. personel jednej z sieciowych restauracji regularnie modli się o stałych porach. I takie też było moje pragnienie. W każdym razie, gdy już wiedziałem, że mam tę pracę, wiedziałem też, że będę stanowił połowę personelu. Drugą połową okazała się być pewna młoda dama z Grupy Kyrios (dla niewtajemniczonych – to również grupa Odnowy w Duchu Św.). I tak niewypowiedziane, ale gorące pragnienie stało się faktem.
Ale jak to z pomysłami Ojca – Jego drogi nie są naszymi drogami. I w tym przypadku mimo dwojga „katoli” praca nie była usłana różami. Udało nam się jedynie raz czy dwa razem pomodlić, przez resztę czasu raczej sprzeczaliśmy się, choć głownie na tematy teologiczne. Teraz z perspektywy minionych dwóch lat widzę, że chyba właśnie o to Ojcu chodziło, ponieważ przez te ponad dwadzieścia miesięcy nigdy tyle razy nie wypowiedziałem słowa “przepraszam” i “proszę o wybaczenie”.
Wspomniałem, że wcześniej nie miałem żadnego doświadczenia jako administrator. Zatem pasmo sukcesów, które miały miejsce za kadencji mojej żony oraz mojej nie są naszym udziałem, a jedynie darem samego Boga. Darem z tytułu ciągłego powierzania mu swojego życia. Są odpowiedzią na codzienne oddawanie życia, które raz oddałem, a które nieświadomie próbuję odebrać. I tak długo jak ponawiam akt oddania tak długo Pan błogosławi.
Po pierwsze utrzymaliśmy z koleżanką status quo rozwoju budynku. Nie wnosząc żadnych działań marketingowych z naszej strony, Pan sukcesywnie zapełnia coraz większą ilość wolnej powierzchni. Wynik z wczoraj to jedynie 6% wolnej powierzchni z 12 tys. m2, z czego ostatnie 4% w ciągu niespełna 3 tygodni. I nie ma w tym w ogóle naszej zasługi. Nie zrobiliśmy nic by przyciągnąć klientów poza sumienną obsługą już istniejących. Jest nie mało obiektów w W-wie, które mają problem ze sprzedażą powierzchni, my natomiast jedynie mamy problem z oczekiwaniem na nowe umowy najmu.
Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy pamiętają czasy administracji Renaty, są pod wrażeniem postępu jaki zaistniał w wyglądzie i „zaludnieniu”. Gdy im wyjaśniam jak do tego doszło, nie do końca wierzą – sądzą, że to efekt sprawnego zarządzania.
Poza tym Pan dał nam kilka okazji oraz odwagę do głoszenia dobrej nowiny naszym klientom i podwykonawcom. Możemy teraz swobodnie w ich obecności poruszać te tematy.
Ludzie, z którymi współpracujemy to solidni podwykonawcy, których szczerze mogę polecić każdemu. W warunkach jakie nasz budynek oferuje, musimy co chwila korzystać z pomocy któregoś z nich. Mamy ten komfort, że w pełni sobie ufamy i wystarczy jeden telefon, aby jakaś sprawa została załatwiona sprawnie i najtaniej jak to możliwe. Dla mnie osobiście jest to duże wsparcie ponieważ rozrzut interdyscyplinarny jest tak spory, że nie jestem w stanie znać się na wszystkim. Dobór tych firm to też nie była jakaś selekcja ale tzw. przypadek.
Wierzę, że ciąg dalszy “przypadków” będzie trwał tak długo, jak długo Jezus będzie na pierwszym miejscu w moim życiu. Nawet jeśli nie zawsze mi to będzie wychodziło to On doceni moją decyzję i będzie mi/nam błogosławił. Nie tylko w pracy…
Wiadomość z ostatniej chwili – wczoraj podczas ewangelizacji ulicznej, w której z żoną regularnie bierzemy udział pojawił się jeden z moich pracowników, który w naszej obecności oddał swoje życie Jezusowi powtarzając za nami słowa modlitwy, a następnie poprosił o modlitwę o wylanie darów Ducha Św. Chodzi o człowieka, który dostał ode mnie największy ochrzan w tej firmie. Generalnie powinien mieć do mnie sporo żalu, a mimo to w biały dzień na środku ruchliwej ulicy poprosił o taką posługę. Chwała Panu!