
Świadectwo Pauliny
Moja przygoda z rekolekcjami REO zaczęła się od tego, że przeczytałam o ich drugim etapie, czyli „uzdrowieniu wspomnień”. Pojawiło się we mnie pragnienie aby wziąć w nich udział, ale jak się okazało, trzeba było mieć za sobą REO właśnie. W niedługim od tego czasie, pojawiła się informacja, że tego typu rekolekcje będą prowadzone u Dominikanów. Postanowiłam wziąć w nich udział, ale moje podejście do całego wydarzenia było raczej na zasadzie „nie oczekuję niczego wielkiego”. I trochę tak było, przez cały okres, bo same konferencje, chociaż bardzo wartościowe i świetnie przedstawione, nie wnosiły niczego nowego. Wiedziałam, jaką rolę odgrywa Duch Święty, mogłam się modlić językami i miałam wiedzę na temat tego, że Bóg ofiarował mi dar modlitwy wstawienniczej. W moich oczach więc musiałam tylko „przejść” te rekolekcje, żeby móc naprawdę skorzystać na kolejnych. Wszystko zmieniło się w sobotę, kiedy to miała być oficjalna uroczystość wylania darów Ducha Świętego. Ten dzień zaczął się raczej ciężko, bo praktycznie od kłótni. Przyjechałam w bardzo kiepskim nastroju z przeświadczeniem, że nie mam ani ochoty ani prawa prosić o kolejny dar, jeśli zaniedbuję te, które otrzymałam i się nawet dobrze nie przygotowałam. Niemniej, oddałam to Jego miłosierdziu i po prostu powiedziałam, żeby się działo tak jak On chce. I w sumie tak właśnie było. Wylądowałam na modlitwie wstawienniczej gdzie indziej, niż sobie upatrzyłam (fizyczne miejsce-krzesełko) i wszystko się rozpoczęło. Podczas proszenia za mną przez wstawienników znacznie się wyciszyłam i byłam w stanie skupić się tu i teraz na tym, że mimo wszystko Pan chce mi coś dać. Co więcej, nie ograniczył się do tylko jednego daru o który prosiłam, ale wraz ze słowem( w którym widziałam, że było potwierdzenie od Niego, że to jest w istocie Jego słowo) przyszedł aż z trzema innymi darami! Moje serce jednocześnie ogromnie się ucieszyło i zawstydziło. Po pierwsze, dlatego, że dostałam od niego więcej niż prosiłam, że te dary były niezwykłe i obfite i poczułam się jak powołana do misji specjalnych. Po drugie, ponieważ poczułam się tym bardziej niegodna tego, co otrzymałam. Zaniedbywałam dwa wcześniejsze, zmusiłam się, żeby prosić o jeden (bo On mówi ze chce dać, to już coś wybiorę), a On od razu daje mi jeszcze trzy! Jak tylko doszłam do ławki to absolutnie się rozpłakałam, a potem zaczęłam Go uwielbiać. Taki jest właśnie nasz Bóg. Pełen obfitości, zaskakujący i nie baczący na nędzę. I w sumie cieszę się, że przyszłam na wylanie Darów Ducha Świętego taka nieprzygotowana.. taka nie w humorze i roztrzepana. Gdybym przyszła w innej postawie, to najpewniej utwierdziłabym się w błędnym przeświadczeniu, że tylko jak jestem nieskazitelna to On może mnie za to wynagrodzić. On pokazał zupełnie inaczej. Jest Panem, który w swoich decyzjach kieruje się przede wszystkim miłością. Chwała Panu!